W telegraficznym skrócie można to określić jako koszmar wielbicieli polskich tradycji: ślub cywilny, przyjęcie na jedyne 45 osób na dachu, koncert, obecność psa i wegetariańskie menu. Gdy dodam, że zabrakło kapeli z harmoszką, chleba i soli, piosenek disko polo, pierwszego tańca, „gorzkich wódek” i zabaw dla gości – wychodzi trochę party dla egoistów. Ale czy nie według własnych zasad powinna celebrować swoje najważniejsze święto młoda para? Ten tekst miał powstać rok temu przy okazji organizacji naszego weselnego przyjęcia. Jakoś zabrakło czasu, potem motywacji, a wreszcie uznałam, że będę się trzymała zasady nie publikowania na blogu prywatnych tekstów. Jednak nadchodząca rocznica sprawiła, że spontanicznie postanowiłam wrócić do 18 czerwca 2021 roku i napisać o tym, że warto podejmować decyzje w zgodzie ze sobą. I zorganizować ślub po swojemu. Tylko spokój (i ślub po swojemu) może nas uratować Z powodu pandemii i związanych z nią ograniczeń ślub przekładaliśmy w sumie trzy razy. Wiązało się to z pewnymi utrudnieniami, bo trzeba było zsynchronizować różne elementy układanki takie jak hotel, urząd, DJa, tort, fryzjerkę, makijażystkę i fotografkę. Bardzo zależało nam na współpracy z osobami które znamy i którym ufamy. Finalnie terminy udało się uzgodnić bez większego problemu. Sukienkę miałam uszytą wcześniej u lokalnej krawcowej według mojego zamysłu, więc ominęło mnie nerwowe bieganie po salonach (do dziś nigdy nie byłam w salonie sukien ślubnych). A do załatwiania wszystkich pozostałych elementów przyszłego przyjęcia zabraliśmy się… miesiąc wcześniej. Wystarczyło. Gdy widzę w telewizji programy, w których ślubne ogarniaczki ochrzaniają pary młode, że ich rodziny się nie znają albo że nie wykonano próbnej fryzury i makijażu, jest mi zwyczajnie szkoda osób, które dają się wciągnąć w jakąś chorą spiralę „powinności”. Powinności wobec ślubnych doradców, rodzin, świadków, znajomych, cioć, kuzynów i Bóg jeden wie kogo jeszcze. Zapomina się o tym, co najważniejsze. A najważniejsze jest to, aby spędzić ten dzień tak, jak się chce. I można to zrobić bez moodboardów, specjalnych zeszytów z pracami domowymi dla panien młodych i gigantycznego stresu, bo przecież nadchodzi TEN NAJCUDOWNIEJSZY DZIEŃ. Nasze rodziny rzeczywiście się nie znały. I co z tego? Po ceremonii w urzędzie zaprosiliśmy całą rodzinę na obiad, podczas którego wszyscy mogli poznać się i pogadać w komfortowych warunkach. A wieczorem dołączyli do nas nasi przyjaciele, z którymi bawiliśmy się podczas luźnego party na dachu lubelskiego hotelu Victoria. Zanim się powie „TAK”, warto umieć powiedzieć „NIE” Nie chodzi o to, że organizując ślub po swojemu trzeba odrzucać rady, propozycje pomocy czy podpowiedzi. Bardziej o ustalenie tego, czego się na pewno nie chce. W naszym przypadku ta lista była dość długa i obejmowała: wieczór panieński i kawalerski, świniaka, tradycyjną weselną muzykę z obowiązkowym disko polo, zaśpiewy za stołami, oczepiny, pierwszy taniec. I dzięki temu odeszła nam spora porcja stresu i dyskomfortu. A co w zamian? Na przykład bezmięsne menu. Nie po to, aby kogoś namawiać czy zmuszać do naszej diety (tym bardziej, że zdecydowana większość naszych gości nie jest wege). Raczej dlatego, że nie widzieliśmy powodu, aby zwierzęta miały ginąć na okoliczność naszego przyjęcia. Manager hotelu był trochę zaskoczony takim podejściem, ale kuchnia przygotowała zarówno na obiad, jak i późniejsze przyjęcie z grillem tak znakomite bezmięsne menu, że jeszcze długo słuchaliśmy pozytywnych recenzji. I znów – wszyscy przeżyli. I przy okazji mogli spróbować czegoś nowego. Pies na weselu? Kto to widział? A mogło być inaczej? Jedną z najważniejszych dla nas kwestii była obecność naszego Wafla. Brzmi jak fabaneria, ale prawda jest taka, że jest on psem lękowym i nie chcieliśmy unieszczęśliwić go koniecznością zostania w psim hotelu. Przypłaciłby to gigantycznym stresem. Dlatego jednym z kryteriów przy wyborze miejsca na przyjęcie była możliwość zabrania ze sobą psa. Do Urzędu oczywiście nie mógł wejść, więc o opiekę nad nim podczas ceremonii poprosiliśmy siostrę P z rodziną (kochani, po raz kolejny dziękujemy!). Może nie do końca chciał współpracować, ale jakoś się udało przeczekać czas do naszego powrotu z uroczystości. Co on wtedy wyprawiał na nasz widok wiemy tylko my, nasi goście i… całe lubelskie Stare Miasto, które było świadkiem tego zamieszania. Wafel okazał się bardzo kulturalnym gościem obiadu i przyjęcia (bez żebrania pod stołem!), znakomitym tancerzem (my na parkiet, on za nami…) i atrakcją dla gości. W dodatku cały czas musiał nas mieć w zasięgu wzroku, czego efektem jest jego obecność na większości zdjęć z tego dnia. Do dziś uśmiechamy się oglądając fotoreportaż z naszą puchatą gwiazdą. Przy okazji udało się też pomóc innym potrzebującym psiakom. Poprosiliśmy naszych gości, aby zamiast kwiatów wpłacali drobne kwoty na specjalnie założoną przez nas zbiórkę. Chętnie się do tego dostosowali, a my zebrane pieniądze podzieliliśmy na dwie organizacje pomafające psom uratowanym z Radys. Z przymrużeniem Że Wafel był atrakcją, to wiadomo. Ale organizując ślub po swojemu nie planowaliśmy żadnych zabaw czy interakcji dla gości. Nie braliśmy pod uwagę tańczenia pierwszego tańca, nie wchodziły w grę zabawy oczepinowe ani wodzirejowanie, bo sami takich rzeczy nie lubimy. W ramach atrakcji zorganizowaliśmy za to koncert, który był dla gości niespodzianką i dużą frajdą. Repertuar udało się dopasować tak, żeby wszystkie grupy wiekowe były zadowolone. Były też sytuacje niespodziewane. Na przykład muzyka podczas ślubu. Mieliśmy wybrane piosenki z obowiązującej listy, ale w ostatniej chwili okazało się, że zamiast grającej pani jest pan, który o niczym nie wie. Więc na jego pytanie kilka minut przed ceremonią niczym u Czesława w Kabarecie Olgi Lipińskiej „co mam grać?” zdążyliśmy tylko rzuć „graj pan jazz”. I zagrał. Potem były pomylone obrączki (od początku wiedziałam, że wezmę złą i nie udało się tego przeznaczenia uniknąć) i…spóźniony tort. Bawiliśmy się tak świetnie, że dobrze po północy P przypomniał sobie, że coś nam umknęło. *** Wyszła cała ślubna epopeja, ale tak to jest, gdy wracają emocje najpiękniejszego dnia w życiu. Z perspektywy czasu i większego dystansu nadal jesteśmy zadowoleni z tego, że zorganizowaliśmy ślub po swojemu. Udało się uniknąć wielu „typowych” i z naszego punktu widzenia uciażliwych elementów ślubnych przygotowań. Zgromadziliśmy tego dnia absolutnie najważniejsze dla nas osoby. Pewnie nie wszyscy podzielali nasze podejście do różnych ślubno-weselnych spraw, ale nikt nie dał nam tego do zrozumienia. Wszystko od A do Z zrobiliśmy sami i jesteśmy dumni z tego, jak wyglądał ten dzień. Życzymy wszystkim, którzy własnie organizują lub lada moment będą mieć swój ślub i wesele, aby ten dzień wyglądał dokładnie tak, jak sobie to wymarzyli. Żeby nie musieli iść na kompromisy, a po wszystkim, żeby mogli powiedzieć: zrobiliśmy to tak, jak czujemy. I było super! Koniecznie podzielcie się swoimi ślubnymi historiami albo opowieściami z wesel, na których mieliście okazję być. Bardzo jestem ich ciekawa! — Zdjęcia: Edyta Derda
Szpic miniaturowy pomeranian jest typowym psem do towarzystwa, który może także pełnić rolę domowego stróża. Wyhodowano go głównie po to, by umilał czas człowiekowi i efektownie wyglądał. Obecnie jednak można spotkać pomeraniany biorące udział w takich sportach, jak agility, rally-o czy taniec z psem.
Sara Carson zdecydowała się na zaproszenie psa na swoje wesele. Kobieta była bardzo zżyta ze zwierzakiem, nie wyobrażała sobie, że może go zabraknąć. Swoją miłość zdecydowała się pokazać wszystkim gościom. Internauci są zachwyceni jej wyczynem!Coraz więcej młodych par decyduje się na zaproszenie psa na swoje wesele. Chcą spędzić z ukochanym pupilem ten wyjątkowy dzień, choć nad czworonogiem ciężko jest zapanować. Decydując się na zaproszenie psa należy zastanowić się, kto będzie sprawować nad nim opiekę? Jedni decydują się na zatrudnienie pet-sittera, a inni jak Sara biorą sprawy w swoje ręce! Taniec z psemSara Carson zdecydowała się nie tylko zaprosić psa na wesele, ale i wykonać z nim taniec! Kiedy zwierzak wszedł na parkiet wszyscy byli w szoku, bowiem pies znał wszystkie kroki. Potrafił kręcić się w kółko, przechodzić między nogami, skakać w obręcz zrobioną z rąk, a także wskoczył pannie młodej na plecy! Tak, Sara zaprezentowała wszystkim dog dancing, czyli specjalny taniec, który ma na celu "zaprezentowanie posłuszeństwa w rytm muzyki".Cały pokaz trwał około 2 minut, goście wspaniale bawili się w rytm muzyki. Zwierzak zrobił prawdziwą furorę na weselu! Nie wiemy, jak wyglądał pierwszy taniec pary młodej, ale ten ze zwierzakiem rodzina i przyjaciele z pewnością poznaje małego buldoga. Najsłodsze, co dzisiaj zobaczyszCZYTAJ DALEJ200 tysięcy wyświetleń Wideo zostało ciepło przyjęte przez internautów, którzy na YouTubie obejrzeli je ponad 200 tysięcy razy. Wielu z nich stwierdziło, że mężczyzna, który poślubił kobietę jest najszczęśliwszym facetem na ziemi. Małżeństwo z Sarą jest niczym wygranie z lotka!- Pies bardzo się cieszy!- Ty, Twój mąż i szczeniaki zasługujecie na wspaniałe życie razem. Dziękuje za pokazanie tego wideo innym ludziom, którzy mogą mieć teraz np. ciężki czas. Dzięki temu poczują się To jest super pies! - rozpisywali się się z nimi?Zobacz wideo: Dołącz do nasJeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@ Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!Dziecko poznaje małego buldoga. Najsłodsze, co dzisiaj zobaczyszHitowy apel kotki z Wrocławia. "Wiem... Wyglądam trochę jak z kosmosu"Na świat przyszło 12 kociąt. Ale jeden z nich wygląda jak "wilkołak"!Wilczarz irlandzki jest psem aktywnym, który uwielbia długie spacery i zabawy na świeżym powietrzu. Z racji swych znacznych rozmiarów najlepiej czuje się w domu z ogrodem . Czworonóg doskonale spełnia się w roli psa stróżującego; jest psem spokojny, zrównoważony i wydaje się być w pełni świadomy swej siły.
Każde wesele ma kilka charakterystycznych momentów, które dedykowane są wyłącznie temu pięknemu i ważnemu wydarzeniu. Jednym z nich jest z pewnością pierwszy taniec, który stanowi symboliczne, wspólnie poczynione kroki dwojga ludzi, którzy rozpoczynają wspólne życie. To również znak i zaproszenie gości do rozpoczęcia zabawy. Nic więc dziwnego, że każda para pragnie, aby była to chwila wyjątkowa, dlatego też odpowiednio się do niej przygotowuje. Prócz samej choreografii, konieczne jest wybranie odpowiedniego utworu. O tym jak para młoda dokonuje wyboru piosenki opowiedział nam Dj Kuba Król – „Niektórzy nowożeńcy od razu wiedzą, do jakiego utworu chcą zatańczyć po raz pierwszy na swoim weselu, gdyż na przykład posiadają swój ulubiony kawałek lub do któregoś utworu czują szczególny sentyment, gdyż przypomina im pierwsze spotkanie bądź inny ważny moment. Inni z kolei polegają na podpowiedziach choreografa.„ Jeśli jednak dopiero zastanawiacie się nad wyborem właściwego kawałka, lista TOP 10 najlepszych piosenek na pierwszy taniec, którą przy wsparciu DJa Kuby przygotowaliśmy z pewnością okaże się pomocna. 1. Ed Sheeran „Perfect” To jeden z najchętniej wybieranych utworów na pierwszy taniec. Choreografia do niego to zwykle przepiękny walc wiedeński, w którym nie brakuje unoszeń oraz obrotów. Autor utworu w przejmujący sposób opowiada o miłości, jako prawdziwym uczuciu, które rodzi się między dwojgiem ludzi. To utwór idealnie skrojony pod pierwszy taniec, zaś połączenie go z odpowiednią choreografią i ciężkim dymem sprawia, że całość wygląda naprawdę niesamowicie. 2. Elvis Presley „Can’t Help Falling In Love” To kolejny klasyk, niezwykle romantyczny kawałek, na podstawie którego można przygotować spokojną, pełną gracji i wdzięku choreografię. Autor śpiewa o miłości żywionej do kobiety, na końcu prosząc ją o to, by spędziła z nim życie i poświęciła się całkowicie miłości. To pierwszy taniec, który całościowo jest niezwykle ujmujący a niekiedy nawet wzruszający. 3. Lady Gaga, Bradley Cooper „Shallow” Choć Lady Gaga może kojarzyć nam się wyłącznie z szalonymi piosenkami, to jeden z ostatnich utworów przygotowany został w całkowicie odmiennym stylu, doskonale wpisując się w charakter romantycznego pierwszego tańca. To niezwykle ujmujący i romantyczny kawałek, który wybrzmiewa jednak w nieco żywszych i szybszych brzmieniach. Natomiast jego tekst z pewnością nadaje się na pierwszy taniec. 4. Bill Medley, Jennifer Warnes „Time of my life” To niezwykle kultowy utwór, który z pewnością każdy zna, gdyż pochodzi z jednego z najbardziej popularnych, romantycznych, tanecznych filmów „Dirty Dancing”. Tym, co często decyduje o wyborze tego kawałka jest gotowy układ choreograficzny, natomiast jeden z ostatnich elementów choreografii- słynne unoszenie partnerki- należy do szczególnych wyzwań, którego podejmują się zwykle pary, mające już wcześniej jakieś doświadczenie z tańcem. 5. Zbigniew Wodecki „Z Tobą chcę oglądać świat” Polskie piosenki to nadal chętnie wykorzystywane kawałki na pierwszy taniec- zwłaszcza przez pary, które czują sentyment do najpopularniejszych, polskich utworów, z najpiękniejszymi tekstami o miłości. Na liście tej nie mogło zabraknąć więc poruszającego, już w pierwszym wersie idealnie wkomponowującego się w pierwszy taniec utworu wykonanego przez Zbigniewa Wodeckiego. To lekki, zwiewny kawałek, o bardzo subtelnej ścieżce dźwiękowej, idealnie podkreślający atmosferę godną pierwszego, weselnego tańca. Zobacz również: Farba do włosów brąz i rude refleksy – jak ich uniknąć? 6. Kancelaria „Zabiorę Cię” To delikatna, rockowa ballada, która pomimo tego, iż nie jest pierwszej świeżości, ciągle plasuje się na szczycie najchętniej wybieranych piosenek na pierwszy taniec. Godny uwagi jest fakt, iż utwór ten doczekał się dziesiątek coverów, dlatego możemy znaleźć ten, który najbardziej przypadnie nam do gustu. 7. Michael Bubble „Everything” Co prawda to mało znany utwór, natomiast nie brakuje par, które decydują się na to, by piosenka ta wybrzmiała jako pierwszy taniec na ich wymarzonym weselu. To propozycja idealna dla tych, którzy wolą nieco szybsze kawałki. Magiczny wokal Michaela Buble’a z pewnością zachwyci także i gości. 8. The Dziemians „A Ty bądź” To piosenka zaliczana do grupy współczesnego disco polo, która od kilku sezonów króluje na weselnych salach, w roli pierwszego tańca. Jest to utwór dość charakterystyczny, bowiem nieco wolniejszy i spokojniejszy niż tradycyjne disco polo, natomiast bardzo sentymentalny i lubiany przez młodych ludzi, dlatego też chętnie wybierany jako ten najlepszy. 9. Soler „Jesteś mym przeznaczeniem” Już sam tytuł utworu może świadczyć o tym, że jest to kawałek godny rozważenia jako ten idealny na pierwszy taniec weselny. To również kawałek zaliczany do grupy nowoczesnego disco polo, będący romantyczną historią miłosną i jednym wielkim wyznaniem. 10. Dziemian, Magdooch „Kochaj mnie tak” To także nowość, która szybko stała się hitem wśród Par Młodych, którzy pragną nieco bardziej zaskakujących rozwiązań, ale nadal utrzymanych w dobrym stylu. Utwór ten to dialog zakochanych, który daje wiele możliwości choreograficznych tak, jakby był przygotowany specjalnie na tą okazję.
Początki tańca z psami. Pierwszą osobą, która wystąpiła tańcząc z psem była Mary Ray z Anglii w 1990, podczas Crufts (coroczna międzynarodowa wystawa psów rasowych w Wielkiej Brytanii). Jednak niektóre źródła twierdzą, iż swoje początki ten sport miał już w latach 80-tych. Pokaz Mary był tak spektakularny, że od 1992 do Czy taniec z psem to faktycznie taniec czy raczej sport, tresura? Zaczyna to nabierać charakteru sportu, ale przede wszystkim jest tresurą i zabawą. Jak długo trwa przygotowanie pokazu? Do mojego najważniejszego pokazu w roku, na marcowej wystawie Crufts, zaczynam przygotowywać się w styczniu, ale nie pracuję codziennie.